Geoblog.pl    pkozlowski    Podróże    THE GAP    Weekend poza miastem, czyli Paraty (czyt. Paradise)
Zwiń mapę
2009
05
kwi

Weekend poza miastem, czyli Paraty (czyt. Paradise)

 
Brazylia
Brazylia, Paraty
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13642 km
 
Weekend, piękna pogoda i grupka znajomych... w sumie sam "weekend" to już wystarczający powód by wyrwać się na parę dni z São Paulo. Od dwóch tygodni planowaliśmy wyprawę na wybrzeże i objechanie na motorach okolicznych plaż. Problem w tym, że jak się okazuję wypożyczenie motoru lub skutera w Brazylii graniczy niemal z cudem. Krótko mówiąc w tym dziwnym kraju jest to symbol niższego statusu społecznego (że niby kogoś nie stać na samochód to jeździ motorem) i wypożyczalnie zapewne nie cieszyłyby się tutaj zbyt dużym powodzeniem wśród krajowych turystów. Na koniec ubiegłego tygodnia byliśmy jednak tak zdeterminowani by wyskoczyć na plażę i popływać w oceanie, że szybko znaleźliśmy alternatywę i nie powstrzymał nas nawet brak biletów na ostatni nocny autobus z SP do Paraty (ok. 6h jazdy). Razem z kumplem znaleźliśmy inne połączenie i w efekcie odwiedziłem Rio de Janeiro po raz trzeci (kupiliśmy ostatnie dwa bilety na nocny autobus :-)). Tym razem pobiłem własny rekord z pierwszej wizyty w Rio (pobyt ok. 10h) i, czekając na kolejny autobus, zabawiłem w Cidade Maravilhosa nieco ponad pół godziny (średnią podnosi kilka dni spędzonych w Rio w trakcie Karnawału) ;-)

Podróż zajęła nam dwa razy dłużej, kosztowała trzy razy więcej, ale było warto! Paraty to mała miejscowość położona nad Oceanem pomiędzy Rio de Janeiro i São Paulo. Z jednej strony góry porośnięte dżunglą, z drugiej zatoka z dziesiątkami małych wysepek. Do tego samo kolonialne miasteczko to historyczny zabytek Brazylii. Wąskie uliczki z kocimi łbami zalewane co jakiś czas przez ocean, biało-niebieskie domki - zakaz wjazdu dla samochodów, krótko mówiąc: klimatycznie.

Zależało nam by dostać się do Paraty jak najszybciej - nie tylko ze względu na urok samego miasteczka, ale głównie z powodu odpływającego przed południem szkunera, który zarezerwowała reszta ekipy.

Ponad 10 godzin w autobusach w zamian za kilku godzinny rejs po najpiękniejszej zatoce jaką w życiu widziałem - malutkie wysepki, krystalicznie czysta woda, a na horyzoncie szczyty gór majaczące nieco ponad chmurami. Innymi słowy był to jeden z lepszych "deali" jakie zrobiłem w tym kraju ;-)

Do Paraty wybraliśmy się w sumie w 12 osób, a przewaga liczebna pozwoliła nam szybko opanować dziób łódki. W trakcie rejsu zatrzymaliśmy się kilka razy przy okolicznych wysepkach na nurkowanie, pływanie, zwiedzanie jaskiń, czy po prostu relaks na plaży. Po kilku godzinach żeglowania ruszyliśmy z powrotem w kierunku Paraty. Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem i widoki.... ech, zobaczcie sami w galerii:-)

Po dotarciu do portu szybki powrót do hostelu i relaks w okolicznych knajpach. Po drodze odkryłem, że przy okazji pływania i łażenia po skałach czy jaskiniach przywiozłem coś ekstra. Skały "porastało" coś dziwnego z ostrymi kolcami i kilka-kilkanaście z nich utkwiło mi w stopie. Kumpel powiedział, że to typowa przypadłość surferów (co dziwne, bo deski jeszcze w ręku nie miałem) i trzeba to wyjąć bo coś-tam-coś-tam ;-) Igły nie było, scyzoryk się nie sprawdził - na szczęście szpital był przecznicę od hostelu (pierwszorzędna obsługa o drugiej w nocy). Zapewne były to tylko drzazgi, ale wolałem się tego pozbyć i rano mogłem się cieszyć widokiem podziurawionej stopy. Chwilę potem zdjąłem bandaż i ruszyliśmy na okoliczną plażę. Po tym co widzieliśmy poprzedniego dnia ciężko było zrobić na nas wrażenie, ale pogoda była super, plaża urokliwa, mało ludzi - ogólnie bardzo fajnie. Przy okazji mogłem sprawdzić przydatność czegoś co zawsze chciałem sobie kupić - piłki footbolowej (w Polsce mimo wszystko nigdy nie udało mi się jej znaleźć).

Smutny powrót do rzeczywistości: za tydzień egzaminy, a pod jego koniec opuszczam São Paulo i ruszam na zachód. Z dnia na dzień coraz ciężej mi z tą świadomością - szczególnie za względu na poznanych tutaj ludzi...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
JK
JK - 2009-12-29 22:33
nie chce zlosliwa ale nazwe miasta Paraty wymawia sie Paraczi
swietne zdjecia
pozdrawiam
 
pkozlowski
pkozlowski - 2010-01-05 16:46
hehe - nie do końca o to mi chodziło i po tytule powinienem wstawić ";-)"
Jak najbardziej zdaje sobie sprawę z poprawnej wymowy Paraty (tj [Paraci]), pisząc "Paradise" chodziło mi o wskazanie na "rajski" charakter tego miejsca :-)
 
JK
JK - 2010-02-02 22:46
No i tu sie panem w 100% zgadzam, bo Paraty to niewatpliwie raj na ziemi:)
 
 
pkozlowski
Piotr Kozłowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 62 wpisy62 23 komentarze23 1623 zdjęcia1623 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.02.2009 - 11.06.2009