Geoblog.pl    pkozlowski    Podróże    THE GAP    Salar de Uyuni, dzień 1: Boliwia, czyli wszystko najwyżej na świecie
Zwiń mapę
2009
24
kwi

Salar de Uyuni, dzień 1: Boliwia, czyli wszystko najwyżej na świecie

 
Boliwia
Boliwia, San Antonio de Lipez
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16479 km
 
Pobudka wcześnie rano, szybkie pakowanie i do jeep'a - przed nami 4 dni jazdy do Uyuni. Główny punkt podróży to Salar de Uyuni, czyli największe na świecie solnisko (pozostałości po wyschniętym słonym jeziorze) położone na wysokości ponad 3600 mnpm i rozciągające się na 12 tysięcy kilometrów kwadratowych (więcej niż przykładowy Cypr i nieco mniej niż Katar).

Wyprawę zorganizowaliśmy z Tupiza Tours, często rekomendowaną agencją ze względu na dobry sprzęt i ogólnie wysoką jakoś usług. Trudno się jednak z takimi opiniami zgodzić widząc samochód, który czekał na nas przed ich biurem. Toyota Land Cruiser, w której mieliśmy spędzić najbliższe 4 dni i przejechać setki kilometrów, miała spokojnie 20, może 30 lat, a na pytanie o pasy bezpieczeństwa jeden z organizatorów zrobił wielkie oczy i zapytał czym są "pasy bezpieczeństwa"... Czytałem wcześniej sporo o wyprawach na "salary" i o tym jak bardzo ważna jest kwestia bezpieczeństwa, jednak oprócz wyrażenia niezadowolenia nie zrobiłem nic (np. naleganie na zmianę auta) - pisząc to z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że był to poważny błąd i nauczka na przyszłość - o szczegółach nieco później.

Tak czy tak, po zapakowaniu plecaków na dach wysłużonej Toyoty nasza trójka (ja, Wieger i Alex), dwójka Amerykanów (Kervin i Susan) oraz kierowca (Marcel) i jego matka-kucharka (Marcelina) wyruszyła z Tupizy w stronę Uyuni.

Wystartowaliśmy z wysokości 2950 mnpm (Tupiza), a droga wiodła jeszcze wyżej wśród pięknego górzystego krajobrazu. Po kilku godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na polanie pełnej lam, alpak i osłów (oraz innych backpacker'owców ;-)) na obiad. Wolny czas wykorzystałem na zdobycie okolicznego "szczytu" (czyt. pagórka) aby rzucić okiem na okolicę. Znajdowaliśmy się już powyżej 4 tysięcy mnpm i muszę przyznać, że dało się odczuć problemy z oddychaniem i lekki ból głowy. W ciągu pierwszego dnia podróży zatrzymaliśmy się także w małym miasteczku San Pablo de Lipez , a kilka godzin później dotarliśmy do "noclegowni" w San Antonio de Lipez - niewielkiej miejscowości wspieranej przez Uniwersytet Calgary, zamieszkanej przez bardzo życzliwych ludzi i do tego piękny, górski krajobraz z górującym nad wszystkim okolicznym Wulkanem Uturuncu - 6008 mnpm. Samo San Antonio de Lipez leży na wysokości 4200 mnpm i w trakcie krótkiego pobytu rozegraliśmy rekordowy pod względem wysokości międzynarodowy mecz koszykówki (nie wiem co na to Księga Rekordów Guinessa ;-)). Pierwsza drużyna, w składzie polsko (ja) - amerykańsko (Alex) - holenderskim (Wieger) zmierzyła się z reprezentacją Boliwii (2 tamtejszych nauczycieli i rewelacyjna 12 letnia Maria ze skutecznością na poziomie WNBA). W trakcie trwania spotkania do boliwijskiej drużyny dołączyły także reprezentantka Kanady (Jasmine - z drugiego jeep'a, którego ekipa także nocowała w San Antonio), ale i to nie pomogło i mimo przewagi własnego boiska Boliwia odniosła porażkę (dwukrotnie :-)).

Porządnie zmęczeni (bieganie za piłką na wysokości 4200 mnpm to niezły hardcore) dzień zakończyliśmy kolacją z kotletem z lamy jako danie główne i podziwianiem gwiazd (na takiej wysokości powietrze jest niesamowicie przejrzyste i widok nieba nocą trudny do opisania).

Kolejny dzień podróży zapowiadał się ciekawie - pobudka o 4:15 rano, jeszcze więcej atrakcji po drodze oraz nowi znajomi z drugiego jeep'a (wspomniana Jasmine z Kanady, "kowboj Hank", z którym objechaliśmy konno Tupizę, oraz dziewczyna z Izraela i jeden Amerykanin). Nikt nie spodziewał się tragedii, która miała nadejść następnego dnia...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pkozlowski
Piotr Kozłowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 62 wpisy62 23 komentarze23 1623 zdjęcia1623 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.02.2009 - 11.06.2009