Prawie sześć godzin czekania na lotnisku w moim wypadku i trzynaście w wykonaniu Michała. Aeropuerto Barajas to miejsce w Madrycie, w którym byliśmy zdecydowanie najdłużej - niestety. Nie żeby lotnisko było brzydkie, ale w mieście jest znacznie więcej ciekawych miejsc do odwiedzenia. Michał postanowił odwieźć tam swoją dziewczynę rano i już na lotnisku pozostał. Ja w tym czasie po raz kolejny odwiedziłem Prado i przeszedłem się po kilku miejscach, na które wcześniej nie miałem czasu (uwielbiam włóczyć się po mieście bez celu odkrywając przy tym jego urokliwe zakątki ;-)).
Wylecieć z Europy było trudniej niż myśleliśmy. Jeszcze przed dotarciem do Madrytu nasza rezerwacja była zmieniana wielokrotnie. Najpierw mieliśmy lecieć o 15:30, potem o 18:00 i "ostatecznie" o 21:00. Jak można się domyśleć po cudzysłowie, o 21:00 dalej tkwiliśmy na lotnisku.
Samolot zaliczył opóźnienie - w sumie niemal 6 godzin, a od płyty lotniska Barajas oderwaliśmy się ok. 02:40 w nocy. Co działo się pomiędzy ? Cóż, krótko mówiąc poznałem wersje słowa "kurwa" w wielu językach i dzięki temu wiem, że lecieli z nami oprócz Brazylijczyków i Hiszpanów także Niemcy, Francuzi, Amerykanie i zdaje się Anglicy :-)
Polaków brak i zdaje się jako jedyni posługiwaliśmy się polskimi określeniami. Ciężko się dziwić - szczególnie, że pomijając drzemkę na twardych ławkach, nie zdążyliśmy na planowany lot z Salvadoru do Rio de Janeiro.
Co prawda dostaliśmy bilet na następny lot i w ramach przeprosin dorzucono kilka voucherów* i kuponów, ale zamiast jednego pełnego dnia i relaksu na plażach w Rio pozostało mi jedynie kilka godzin szaleńczego pościgu na trasie: lotnisko-hostel-plaża-hostel-dworzec autobusowy :/
* w skład zestawu wchodził m.in. voucher na loty Air Europy opiewający na zniżkę w wysokości 100 euro. Jako, że go zapewne nie wykorzystam to oddam chętnie w dobre ręce i dorzucę jeszcze 5 euro na wykorzystanie na pokładzie samolotu lub słuchawki tamże gratis ;-) Info na mejla/GG/komentarz itd.