Geoblog.pl    pkozlowski    Podróże    THE GAP    São Paulo é cidade muito bonita - mimo wszystko ;-)
Zwiń mapę
2009
15
lut

São Paulo é cidade muito bonita - mimo wszystko ;-)

 
Brazylia
Brazylia, São Paulo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10836 km
 
Paula to bardzo sympatyczna Buddy. Miła, fajnie się z nią rozmawia i w ogóle - ale ciężko cokolwiek z nią załatwić :-/ Gdy się witamy to najczęściej rozmowa zaczyna się od "Piotr, I have bad news for you" - i cóż, historia dzisiaj się powtórzyła. Po pierwszym od okoła tygodnia dłuższym śnie (czyt. 7-8h) i porządnym śniadaniu (od tej strony mój hostel, Pousada dos Franceses zasłużył chyba na oddzielny post ;-)) czekałem na moją Buddy. Umówiliśmy się wcześnie rano żeby sprawdzić raz jeszcze ogłoszenia, podzwonić, a w efekcie obejrzeć kilka miejsc. O 11:00 odebrałem telefon, po typowym: "Oi Piotr, tudo bem ?" padło oczekiwane przeze mnie "I have bad news" ;-/ Niestety Paula nie mogła przyjechać ze względu na urodziny macochy, o których zupełnie zapomniała.

Lesson learned - późno, ale lepiej niż wcale -jeżeli sam się za to porządnie nie wezmę (nawet z moim łamanym portugalskim) to zostanę w hostelu przez najbliższe 2 miesiące... Tego samego dnia odwiedziłem domek z 3 wolnym pokojami na Vila Mariana (nie jest to ścisłe centrum, ale dość dobra dzielnica) z Flavio z Okupe (pośrednik współpracujący z FGV), a także udało mi się przekonać go do rozważenia wynajmu wcześniej nieosiągalnych dla nas (ze względu na krótki pobyt) mieszkań bliżej FGV. To już jest coś.
Jutro przyjeżdża Ania i sądzę, że tego samego dnia zobaczymy 3-4 miejsca, więc w sumie będzie już z czegoś wybierać :-) Ceny są sporo wyższe niż się spodziewałem - ale i tak wyjdzie taniej niż hostel (o komforcie nie wspominając). Od jutra zajęcia, więc czas skończyć z zabawą w turystę - z resztą "wyczekałtowałem" się dzisiaj z hostelu i to moja ostatnia noc tutaj - ciekawe co będzie jutro... ;-)

Dalej w ciągu dnia było już tylko lepiej - z oglądanego lokum na Vila Mariana ruszyłem w kierunku Parque do Ibirapuera (chciałem tam pójść rano ale zawrócił mnie telefon od Okupe). Ani Flavio, ani tym bardziej ja, nie wiedzieliśmy jak tam dojść, a przypadkowo znaleziona w kieszeni mapa nie obejmowała miejsca gdzie akurat się znajdowałem. Wiedziałem jednak mniej więcej, w którą stronę miasta iść więc ruszyłem - tak zwiedza mi się najlepiej (São Paulo w odróżnieniu od Rio de Janeiro daje takie możliwości, podobna decyzja w Rio mogłaby przynieść "różne"skutki i zapewne nie mógłbym teraz pisać tego posta ;-)). Tak czy inaczej po zapytaniu kilku autochtonów jak iść (wszyscy radzili mi autobus bo podobnież daleko) dotarłem do parku.

Fartownie znalazłem się przy wejściu, gdzie znajdowała się wypożyczalnia rowerów i po odżałowaniu R$5 ruszyłem na stalowym rumaku w nieznaną dżunglę, wiatr we włosach i tak dalej :-) Powiem, krótko - park jest suuuuuuper. Weekend, pełno ludzi, super widoki, po prostu ekstra.

Napotkane dziewczyny zrobiły mi w sumie całą sesję zdjęciową na rowerze - w Brazylii znajomości nawiązuję się bardzo łatwo, a "Sou estudante da Polónia" otwiera wiele drzwi i serc - niesamowicie dużo osób ma tutaj polskie korzenie lub inne powiązanie z tym krajem.

W samym parku dzieje się bardzo, bardzo dużo - sporo ludzi uprawia jogging, opala się, rozciąga, jeździ na rowerze, desce, rolkach, żongluje, czy też walczy na miecze ;-)

Czuć, że to miasto żyje, nawet przechadzając się parkiem - wiele dzieje się jednak także w ścisłej jego okolicy - szkoły samby ciężko ćwiczą przed Karnawałem (o czym nieco więcej później).

Dzień zaczął i skończył się deszczowo, a Parque do Ibirapuera opuszczałem pod parasolem (obok sandałów najbardziej przydatna rzecz póki co ;-))

Tego samego dnia rano odwiedziłem razem z Michałem jeszcze inny park, a właściwie to raczej ogród botaniczny naprzeciwko MASP - Parque Trianon.

W drodze powrotnej do hostelu towarzyszyła mi muzyka unosząca się nad całą dzielnicą Bela Vista. Od napotkanego taksówkarza dowiedziałem się (mój portugalskie jednak nie tak bardzo sucks), że to gra któraś ze szkół samby (myślałem, że kibice świętowali - co byłoby dziwne bo mimo, że tego dnia było derby São Paulo: SPFC vs Corinthians - to akurat był remis 1:1 ). Zebrałem namiary na miejsce i miałem nadzieję przejść się tam z Michałem. Niestety zaraz potem się rozpadało i zdecydował on się jednak jechać bezpośrednio na dworzec autobusowy (wyruszał do Foz do Iguacu i potem Buenos Aires - miejsc, które także znajdują się na mojej liście ;-)). Zapewne następnym razem zobaczymy się już w Warszawie, jednak kto wie...

Ja tymczasem ruszyłem w drugą stronę ulicy kierując się odgłosami samby. Środek dzielnicy, zamknięte skrzyżowanie kilku ulic, scena i uliczna fiesta (jedna ze szkół samby ćwiczyła przez Karnawałem) - fajnie, ale lało i R$10 za wjazd to nieco zbyt dużo jak na takie warunki. Jak tylko się wybiorę na porządną tego typu fieste to będą foty ;-)

To był w sumie pierwszy dzień kiedy zamiast siedzieć i martwić się o mieszkanie ruszyłem na miasto. Trochę tego napstrykałem, posegreguję i wrzucę najciekawsze. Tak czy inaczej São Paulo zaczyna mi się podobać, nawet bardzo - jeszcze tylko powalczę o mieszkanie i mam 2 miesiące by je lepiej poznać.

PS. Od dzisiaj różnica czasowa pomiędzy Warszawą a Sampą zwiększyła się z 3 do 4 godzin, od 29 marca będzie to już 5 godzin.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
pkozlowski
Piotr Kozłowski
zwiedził 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 62 wpisy62 23 komentarze23 1623 zdjęcia1623 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.02.2009 - 11.06.2009